niedziela, 10 stycznia 2016

Krwary c(z)ar

"Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów." Helen Rappaport


Dynastia Romanowów rządziła Imperium Rosyjskim ponad 300 lat, a śmierć ostatniego cara Mikołaja II i jego rodziny owiana była tajemnicą przez prawie wiek. Spekulacjom nie było końca, wyjaśnione do dzisiaj nie może być wszystko. Kto nie słyszał o Anastazji czy Rasputinie? O losach ostatnich Romanowów i ich świty pisano powieści, kręcono filmy, a nawet bajki. Autorka "Czterech sióstr" dystansuje się wszelkich mitów i domniemań, a jej książka jest wynikiem imponująco rzetelnego researchu. Pięknym piórem rozwiewa wątpliwości i bazując na faktach, dokumentach czy artykułach z gazet, dokłada wszelkich starań, żeby nakreślić świat ostatnich wielkich księżnych taki, jaki był naprawdę. Gdyby tak opowiadano historie…


U Rappaport nie ma miejsca na czar carskiej Rosji znany z powieści Tołstoja czy choćby prestiż petersburskiego życia towarzyskiego na przełomie XIX i XX w. Ostatnie dekady schyłku Cesarstwa Rosyjskiego różniły się nie tylko od poprzednich, ale przede wszystkim od popularnych wyobrażeń. Życie Olgi, Tatiany, Marii i Anastazji nijak się miało do codzienności księżniczek z innych europejskich dworów. Apodyktyczna, wiecznie niedomagająca matka, ubóstwiany, często nieobecny ojciec, chory na hemofilię brat, nadzieja Rosji… i one cztery - zawsze przedstawiane razem, łączone w starszą i młodszą parę, najpierw rozczarowania, później cienie.

Powiedziałabym, że książkę brytyjskiej historyczki czyta się jak powieść, ale obawiam się, że byłaby to ujma. "Cztery siostry" pochłania się z zapartym tchem i mimo świadomości, jaki koniec spotkał przedstawione postacie, wzburzenie pozostaje. 

'Matczyna' miłość


Alix, zwana w Rosji Aleksandrą, była heską księżniczką brytyjskiego pochodzenia. Wyszła za mąż, o dziwo (jak na tamte czasy), z miłości. I tą miłością emanuje każde przedstawienie pary carskiej razem, bez względu na to, czy mowa o znikomych w tym przypadku wystąpieniach publicznych, mszach, czy choćby rodzinnych wieczorach spędzonych w Carskim Siole na wspólnym czytaniu klasycznych powieści. Caryca zamieszkała w kraju dla niej dzikim i nieznanym, i tak naprawdę nigdy się w nim nie odnalazła. Co gorsza, niechęć obywateli rosła z roku na rok, kiedy Aleksandra rodziła córkę za córką. Choć wyczekany carewicz dał nadzieję całemu narodowi, matkę, która przeniosła na niego hemofilię, skazał na zmartwienia i strach do ostatnich dni. 

Na przestrzeni lat Aleksandra często chorowała, kontrolowała jednak córki do granic możliwości. Nietypowa alienacja od petersburskich elit i życie w zamknięciu pod czujnym okiem kozackiej eskorty odcisnęło piętno na każdej z księżniczek. Nie znając życia na zewnątrz, dziewczynki dorastały w bezgranicznej miłości do matki, często przejmując obowiązki, na które były za młode. Co podkreślane jest od samego początku "Czterech sióstr…", ostatni Romanowowie na pierwszym miejscu stawiali rodzinę, tworząc dla swoich dzieci dom bez luksusów, przepychu czy jakichkolwiek ekstrawagancji, tak charakterystycznych dla innych rządzący rodów. 

Kto oczekuje relacji z wystawnych bali i podróży po europejskich dworach (wyłączając rejsy na Sztandarcie i letnie pobyty w Liwadii), może i się nie zdziwi, ale na pewno będzie zaskoczony. Zwłaszcza że zarówno panna na wydaniu Olga, emocjonalnie stabilniejsza od niej Tatiana, cicha, dobroduszna Maria i postrzelona, a nawet arogancka Anastazja bez słowa sprzeciwu podporządkowywały się woli rodziców, spełniały ich prośby i dostosowywały do jedynego życia, jakie znały za murami pałacu. 

Religijność, Rasputin i rewolucja


Rodzinę Mikołaja II cechowała religijność, jaką kochali Rosjanie. Przebrzmiewa na każdym kroku - od uczestnictwa w kilkugodzinnych mszach przez przygotowywanie świąt po obdarowywanie bliższych i dalszych znajomych i żołnierzy ikonami, ręcznie malowanymi obrazkami oraz innymi dewocjonaliami. Głęboka wiara w wolę Boga miała też jednak momentami zgubny wpływ, zwłaszcza na carycę. Pojawienie się Rasputina pociągnęło za sobą same sprzeczności: jedni wierzyli w jego uzdrowicielskie moce, inni złorzeczyli z powodu jego bliskich relacji z parą carską i mieszania się w sprawy państwowe. Aleksandra z uporem ignorowała słuchy o jego rozwiązłym trybie życia i ostrzeżenia o zgubnym wpływie, dla niej liczyło się tylko zdrowie carewicza Aleksego. Jednak po morderstwie podejrzanego mistyka sytuacji w kraju nie można było dłużej przemilczeć, choć doprawdy zastanawiające, jak długo caryca nie dawała wiary wybuchowi rewolucji, zamknięta razem z dziećmi Carskim Siole. 

Mąż, ojciec… car?


Polityka znajduje się u Helen Rappaport na pierwszym planie, bo zgodnie z podtytułem kreśli ówczesny świat, choć nie da się jej ominąć zupełnie, pisząc o ostatnim carze Rosji. Autorka wplata wszystkie fakty historyczne, do których udało jej się dotrzeć, nie obciążając politycznymi dywagacjami czytelnika. Zgodnie ze źródłami, Mikołaj II nie sprawdzał się jako car - nawet abdykację podpisał ze stoickim spokojem. Brytyjska historyczka przedstawiła człowieka, który własną rodzinę kochał bardziej niż Rosję. Rządzenie nie było dla niego wszystkim, ba, co rusz zdawało się być obowiązkiem, który zmuszony był przejąć z racji urodzenia, z pokorą znosząc, co zgotował mu los, do ostatniego poranka w lipcu 1918. Zapamiętam go jako kogoś, kto urodził się w niewłaściwej rodzinie; ojca, ubóstwianego tym więcej, im częściej go nie było w domu; ekscara potrafiącego nawet w areszcie domowym znaleźć sobie zwykłe zajęcia i wykonywać je z takim zapałem, że wprawiał w osłupienie strażników; mężczyznę marzącego o spędzeniu ostatnich dni na farmie w Anglii w towarzystwie ukochanej żony. Banalne, a takie prawdziwe... 

Dom Ipatiewa, Jekaterynburg


Rzeźi w Domu Specjalnego Przeznaczenia poświęcone jest w "Czterech siostrach…" zaledwie kilka zdań. Przyznam, że dowiedziawszy się o pierwszej książce Rappaport ("Jekaterynburg: Ostatnie dni Romanowów"), rozczarował mnie brak polskiego przekładu. Chciałam poznać całą historię, ale po ostatnich akapitach "Czterech sióstr…" zmieniłam zdanie. Wiadomo, co spotkało Romanowów, dzisiaj nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Mimo to wrażenie jest potworne. Rodzina, która ponad wszystko chciała być razem, wyszła jak jeden mąż na spotkanie swojego losu. Oni i ci, którzy pozostali im wierni do końca. Musieli przypuszczać, co się stanie, ale nie stawiali oporu. Straszne. Jeżeli dostępne są dokumenty o ostatnich Romanowów dniach, to póki co nie chcę ich znać. W głowie kłębią się pytania, co by było gdyby… Tylko w tym wypadku już nie ma gdyby

"Cztery siostry…" to jedna z najlepszych książek historycznych, z którą miałam styczność. Wprawdzie rzadko czytam ten gatunek, ale zapamiętałabym, gdyby jakaś inna zrobiła na mnie tak intensywne wrażenie. Rapapport się udało i polecam jej książkę wszystkim, na których carska Rosja rzuciła czar - wszystkim tym, którzy gotowi są na konfrontację z rzeczywistością. 

+

  • wyjątkowy język - precyzyjny, imponujący, ale ani razu dowodzący wyższości autorki (bądź tłumacza), czyta się płynnie i z powracającym podziwem,
  • ostatni Romanowowie jako rodzina, a także ludzie, którzy przy nich wytrwali - przyjaciele, damy dworu, świta, współpracownicy,
  • multum różnorodnych źródeł historycznych - artykuły z gazet, listy, pamiętniki, dokumenty, zdjęcia, relacje naocznych świadków, cytaty etc.
  • aktywne czytanie: co chwilę chce się coś sprawdzić, obejrzeć jakieś miejsce, doczytać więcej,
  • szata graficzna - generalnie udane wydanie,


-

  • prawie 70 stron przypisów końcowych - wiem, nieodzowne w książce historycznej, jednak łatwiej byłoby je czytać, gdyby znajdowały się na danej stronie w stopce.


Komu polecam? 

"Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów." to historyczny i obyczajowy zarys schyłku Imperium Rosyjskiego. Polecam tym, którzy chcą się dowiedzieć, co niepodważalne, i potrafią trzeźwym okiem ocenić fakty. Z wiadomych powodów nie polecam, jeśli ktoś ma tendencję do zżywania się z przedstawionymi postaciami, bo Rappaport pisze tak, że można się zapomnieć, a koniec jest bezlitosny… W takich przypadkach to lepiej Tołstoj albo powieści inspirowane Romanowami.

A może też...

Balet, bursztyn i Beller

"Rosyjska zima" Daphne Kalotay

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz